W piątek, 27 października 2017 roku w Sali konferencyjnej budynku Centrum Informacji Turystycznej w Malborku odbył się drugi z kolei kurs pierwszej pomocy prowadzony przez ratownika medycznego, Magdalenę Adamską.
W zajęciach udział wzięła klasa II c z I Liceum Ogólnokształcącego, która wzbogaciła swoją wiedzę na temat ratownictwa. Kurs trwał 6 godzin, w trakcie których klasa nabyła praktyczno – teoretyczną wiedzę niezbędną dla każdego człowieka oraz zdobyła certyfikat ukończenia kursu Pierwszej Pomocy. W trakcie zajęć udało się również przeprowadzić krótki wywiad z prowadzącą, Magdaleną Adamską.
-Czy lubi pani swoją pracę ?
- Bardzo lubię ratownictwo medyczne. Jest to mój konik. Brzydko mówiąc i może to nieraz dziwnie brzmi, ale kręci mnie to, że mogę kogoś uratować, pomóc. Wiem, że to, co robię jest dobre.
-Od ilu lat pani pracuje w ratownictwie medycznym?
-Pracować, nie pracuję jeszcze w ratownictwie. Zajmuje się ratownictwem, przekazuję swoją wiedzę i zarażam pasją. Działam w grupach ratowniczych 9 lat.
-Czy mogłaby dać pani jakieś wskazówki osobom, które wiążą przyszłość z ratownictwem ?
-Powodzenia! Powodzenia przede wszystkim. Nie jest to łatwa dziedzina życia. Warto udzielać się już teraz, brać udział w kursach , szkoleniach, wstąpić do grupy , która zajmuje się ratownictwem, ćwiczyć, być na wolontariacie w różnych miejscach , uczyć się i nie stresować .
-W jakich przypadkach udzielała pani pierwszej pomocy?
-Miałam sporo przypadków , ale o co mnie tchnęło najbardziej to był dzień , kiedy wracałam ze szkoły i byłam świadkiem potrącenia kobiety i jej 3 letniej córki na przejściu dla pieszych przez rozpędzony samochód . Mama zdążyła tylko odrzucić dziecko na trawnik. Dziecku nic się nie stało, ale walczono o życie matki. Reanimowali ją długo na ulicy, a ja w tym czasie zajmowałam się dzieckiem. Kilka miesięcy później, gdy wracałam autobusem, niespodziewanie jakaś dziewczynka przytuliła mnie i zaczęła płakać. Okazało się, że to ta sama dziewczyna, której wtedy pomogłam. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że to jest to, co chcę robić w życiu.
-A czy kiedyś jakaś z akcji ratunkowych się nie powiodła ?
-Tak. Niestety są takie sytuacje , nie wszystkich uratujemy, mimo szczerych chęci, wiedzy i umiejętności. Bardzo duże znaczenie ma reakcja świadków na zdarzenie. Jest to kluczowe aby akcja ratunkowa się powiodła. Jeżdżąc na praktykach w pogotowiu byłam u starszej pani z zatrzymaniem krążenia, gdzie sytuacja zakończyła się niepowodzeniem. Niestety nikt ze światków nie podjął działania, więc zanim karetka dojechała ( to zdarzenie było na wsi) minęło 20 minut. A przyjmuje się, że nieodwracalne skutki niedoboru tlenu w mózgu zaczynają się około czwartej minuty.
- A czy zrezygnowała pani kiedyś z udzielenia pierwszej pomocy z powodu niebezpieczeństwa?
-Nie. Chociaż z perspektywy czasu myślę, że powinnam. Ja też muszę walczyć z symptomem supermana. Analizując sytuację później, zaczęłam sobie uświadamiać jakie to było niebezpieczne. Dość niedawno wracałam z dzieckiem, koleżanką i jej córeczką z Gdańska obwodnicą. Samochód przede mną zatrzymał się, ja nie chciałam zmieniać gwałtownie pasa i to była moja ocena bezpieczeństwa, bo miałam dwoje dzieci. Zanim pomyślałam, żeby zmienić pas zobaczyłam, że pasażer z samochodu przede mną wysiada i podbiega do kierowcy. Tutaj zadziałałam z automatu niestety. Wyjęłam rękawiczki, zostawiłam swoje dziecko z koleżanką i wybiegłam ratować tego człowieka. Jak przeanalizowałam potem tą sytuację, powinnam lepiej ocenić sytuację.
- A czy było tak, że po kursie ktoś dał pani znać, że udzielił pierwszej pomocy?
-Tak. Trafiają do mnie odpowiedzi po jakimś czasie. Mało tego, z naszej grupy ratowniczej, w której działałam kiedy chodziłam do LO, my uczyliśmy też innych oraz siebie nawzajem. Jedna dziewczyna po prostu uratowała człowieka w parku. Sama podjęła reanimacje. Byłam z niej dumna ,bo to między innymi, ja ją tego nauczyłam.
-Dziękujemy pani bardzo za udzielenie wywiadu .
-Dziękuję również. I zachęcam do edukacji i zgłębiania tajników udzielania pierwszej pomocy.
I w tym miejscu pozostaje tylko podziękować organizatorom szkolenia za możliwość zdobycia nowych kwalifikacji przez młodzież klas o profilu biomedycznym.
red. Sylwia Grębowska, Sara Smoter
I Liceum Ogólnokształcące w Malborku
-Czy lubi pani swoją pracę ?
- Bardzo lubię ratownictwo medyczne. Jest to mój konik. Brzydko mówiąc i może to nieraz dziwnie brzmi, ale kręci mnie to, że mogę kogoś uratować, pomóc. Wiem, że to, co robię jest dobre.
-Od ilu lat pani pracuje w ratownictwie medycznym?
-Pracować, nie pracuję jeszcze w ratownictwie. Zajmuje się ratownictwem, przekazuję swoją wiedzę i zarażam pasją. Działam w grupach ratowniczych 9 lat.
-Czy mogłaby dać pani jakieś wskazówki osobom, które wiążą przyszłość z ratownictwem ?
-Powodzenia! Powodzenia przede wszystkim. Nie jest to łatwa dziedzina życia. Warto udzielać się już teraz, brać udział w kursach , szkoleniach, wstąpić do grupy , która zajmuje się ratownictwem, ćwiczyć, być na wolontariacie w różnych miejscach , uczyć się i nie stresować .
-W jakich przypadkach udzielała pani pierwszej pomocy?
-Miałam sporo przypadków , ale o co mnie tchnęło najbardziej to był dzień , kiedy wracałam ze szkoły i byłam świadkiem potrącenia kobiety i jej 3 letniej córki na przejściu dla pieszych przez rozpędzony samochód . Mama zdążyła tylko odrzucić dziecko na trawnik. Dziecku nic się nie stało, ale walczono o życie matki. Reanimowali ją długo na ulicy, a ja w tym czasie zajmowałam się dzieckiem. Kilka miesięcy później, gdy wracałam autobusem, niespodziewanie jakaś dziewczynka przytuliła mnie i zaczęła płakać. Okazało się, że to ta sama dziewczyna, której wtedy pomogłam. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że to jest to, co chcę robić w życiu.
-A czy kiedyś jakaś z akcji ratunkowych się nie powiodła ?
-Tak. Niestety są takie sytuacje , nie wszystkich uratujemy, mimo szczerych chęci, wiedzy i umiejętności. Bardzo duże znaczenie ma reakcja świadków na zdarzenie. Jest to kluczowe aby akcja ratunkowa się powiodła. Jeżdżąc na praktykach w pogotowiu byłam u starszej pani z zatrzymaniem krążenia, gdzie sytuacja zakończyła się niepowodzeniem. Niestety nikt ze światków nie podjął działania, więc zanim karetka dojechała ( to zdarzenie było na wsi) minęło 20 minut. A przyjmuje się, że nieodwracalne skutki niedoboru tlenu w mózgu zaczynają się około czwartej minuty.
- A czy zrezygnowała pani kiedyś z udzielenia pierwszej pomocy z powodu niebezpieczeństwa?
-Nie. Chociaż z perspektywy czasu myślę, że powinnam. Ja też muszę walczyć z symptomem supermana. Analizując sytuację później, zaczęłam sobie uświadamiać jakie to było niebezpieczne. Dość niedawno wracałam z dzieckiem, koleżanką i jej córeczką z Gdańska obwodnicą. Samochód przede mną zatrzymał się, ja nie chciałam zmieniać gwałtownie pasa i to była moja ocena bezpieczeństwa, bo miałam dwoje dzieci. Zanim pomyślałam, żeby zmienić pas zobaczyłam, że pasażer z samochodu przede mną wysiada i podbiega do kierowcy. Tutaj zadziałałam z automatu niestety. Wyjęłam rękawiczki, zostawiłam swoje dziecko z koleżanką i wybiegłam ratować tego człowieka. Jak przeanalizowałam potem tą sytuację, powinnam lepiej ocenić sytuację.
- A czy było tak, że po kursie ktoś dał pani znać, że udzielił pierwszej pomocy?
-Tak. Trafiają do mnie odpowiedzi po jakimś czasie. Mało tego, z naszej grupy ratowniczej, w której działałam kiedy chodziłam do LO, my uczyliśmy też innych oraz siebie nawzajem. Jedna dziewczyna po prostu uratowała człowieka w parku. Sama podjęła reanimacje. Byłam z niej dumna ,bo to między innymi, ja ją tego nauczyłam.
-Dziękujemy pani bardzo za udzielenie wywiadu .
-Dziękuję również. I zachęcam do edukacji i zgłębiania tajników udzielania pierwszej pomocy.
I w tym miejscu pozostaje tylko podziękować organizatorom szkolenia za możliwość zdobycia nowych kwalifikacji przez młodzież klas o profilu biomedycznym.
red. Sylwia Grębowska, Sara Smoter
I Liceum Ogólnokształcące w Malborku